28 lutego 2011

Ile ucho wytrzymuje




kolczyki z wielkimi turkusami

Nurtuje mnie pytanie, jak to zmierzyć, czy da się ustalić, jakie może być dopuszczalne  obciążenie na jedno ludzkie ucho?
Nie, nie w decybelach. W gramach.

No bo właśnie znów kolczyki zrobiłam. Wielkie są, a nawet można powiedzieć olbrzymie; jeden koral turkusowy waży 12,5 g i wydaje mi się, że dla ucha to jednak dość  sporo jest.

Wiem, wiem, że to może zależeć od wielkości ucha, grubości płatka, w ogóle od wagi i budowy człowieka. Od wytrzymałości. Od chęci noszenia w uchu czegoś, co szczególnie nam się podoba, niechby nawet i waga kamienia była duża, a nawet bardzo duża.

Taki na przykład brylant 12,5 karata; przyjemnie byłoby mieć. Ale czy w uchu można by go nosić, wątpię. Jeżeli dobrze  liczę to miałby przeszło 8 cm średnicy, co nawet dla mnie, miłośniczki wielkich błyskotek, byłoby przesadne.

A dlaczego się nad tym zastanawiam, zamiast kolczyki przymierzyć  i na sobie eksperymentować, czy się normalnie zniesie taką wagę? Po prostu. Nie mam dziurek w uszach:)

Nawet mężowi mojemu proponowałam, żeby dał sobie uszy przekłuć, albo chociaż jedno, ale sprzeciwił się. Kategorycznie.



18 lutego 2011

Czy to śruba jest

Moje świrowanie, czy też śruba, jak to Iza (Zza uchylonych drzwi) nazywa, u mnie koralikowa, jaka mnie od pewnego czasu przykręca, staje się nieźle czasochłonna.

Zamiast o brudnych oknach (naprawdę bardzo brudnych) zacząć myśleć, i temu podobnych rzeczach praktycznych, moje myślenie wokół kryształków i perełek krąży, śledzę w Sieci strony biżuterii poświęcone, oglądam godzinami sklepy z biżuterią, z koralikami, galerie z weneckim szkłem, oraz pracownie ze srebrem i naturalnymi kamieniami.

Świat zaczyna mi się jawić jako jeden wielki naszyjnik, z miliardów paciorków złożony.
Zastanawiam się, dopóki jeszcze mam odrobinę samokontroli, czy to aby nie staje się już niebezpieczne?!

Właśnie kolczyki zrobiłam, ale czy one w ogóle nadają się do noszenia:



kolczyki - koła z lampworkami

12 lutego 2011

W cudze piórka się stroić


Ostatnio przekładam koraliki. Zastanawiam się przez kwadrans czy do brązowej płytki szkła weneckiego lepiej pasuje kulka niebieska, a może granatowa, a raczej taka szafirowo-granatowa. Czy kolory te wzajemnie się nie przygaszają czy raczej działają na siebie ożywiająco?
W każdym razie zaczęłam traktować paciorki przeróżne, szkiełka i kamyki jako niemal coś żywego, i to nie tylko z tego powodu, że tak gładko się toczą, a zdjęte z nici gdzieś przepadają, gubią się i znów się odnajdują.


Nie podejrzewałam nigdy, że te kształty okrągłe, owalne, beczkowate, podłużne, romboidalne i jakie tam jeszcze, mogą stać się manią i wciągać człowieka do zabawy z nimi, układania, nawlekania, łączenia z innymi ozdobami, ustawicznego poprawiania i zamieniania tego, co już nanizane.


Biżuteria. Ach! To jest  dla prawdziwej elegantki wykończenie stroju, podkreślenie urody, wreszcie lokata kapitału. No pewnie, że nie lokujemy w glinianych naszyjnikach, ani nawet w mahoniowych kolczykach. Te mamy tylko do ozdoby, i to sezonowej, w  najlepszym przypadku. Na przyszłą zimę czy wiosnę  już nie te modele będą modne czyli noszone. Ale przecież nie wyrzucimy tych świecidełek, bo przypominają nam, jaką furorę zrobiłyśmy tymi  klipsami czy tamtymi  bransoletkami.
Tak, tak; znam dziewczyny mające całe szkatułki, ba, całe skrzynie przeróżnych  błyskotek, w których przebierają częściej lub rzadziej; z sentymentu, dla przypomnienia pewnej randki, albo którejś prywatki. Dla zobaczenia siebie, tej szczęśliwej, promiennej, sprzed lat pięciu, dziesięciu, a może i wcześniej.


Sama co prawda biżuterii zupełnie żadnej od lat nie noszę, ale podobają mi  się te ozdoby, zwłaszcza jeśli z moim gustem są zgodne. I choć o nim podobno się nie dyskutuje, nie pochwalę na przykład kolczyków z piórek.  Zaraz mi się to  znane porzekadło, w sposób całkiem dosłowny, kojarzy.


Pochłonięta prawie bez reszty agatami, turkusami, linkami, biglami, perełkami i podobnymi cudami nanizałam takie oto  egzemplarze:












Naszym kotom byłoby miło, bardzo miło, gdyby kogoś zainteresowały.

A dla mojej przyjaciółki z Nadrenii przeznaczyłam tę bransoletkę. Teraz siedzę i martwię się, czy aby jej się spodoba.