22 lipca 2015

Jogurt i lody





Koty leżą gdzieś po krzakach, całe rozparzone. Na noc do domu nie przychodzą.
I mądrze; nie mamy klimatyzacji; na dole jeszcze jako tako można wytrzymać, ale na górze, w sypialniach - tropiki;(

Dunia nadal wychodzi tylko w szelkach, zwłaszcza wieczorami lubi na ławeczce poleżeć i podrzemać.

Cały dzień coś się popija, ale czy to ulgę przynosi? Nie za wielką. Więc robię lody i jogurt. Dla nas lody, koty zjadają jogurt. Oczywiście oprócz Filipka, on zawsze lubi co innego, zawsze marudzi i wybrzydza; więc proszę bardzo - będzie więcej dla innych. Bazyl za jogurtem po prostu przepada.

Robię wg ciut zmodyfikowanego przepisu z 'Kuchni Kryszny' autorstwa Adiraja dasa:

2 butelki mleka 3,2% gotuję, studzę do temperatury około 40-45 stopni (ciepłe, ale nie parzy), przelewam do termosu z szeroką górą i dodaję pół albo 2/3 małego kubka jogurtu Tola (lub innego lubianego), rozmieszanego w niepełnej szklance mleka. Mieszam, zakręcam i zostawiam w spokoju na 3 godziny. Nastepnie przenoszę termos do lodówki, aby przerwać dalszą fermentację (bo będzie za kwaśny).

Pycha. I samo się robi. A kiedy już widać dno w termosie, wybieram 2 łyżki jogurtu i chowam do lodówki. Będzie na kolejny zaczyn.

Jeśli nie mamy dużego termosu to po prostu robimy go z innego, zamykanego naczynia, owiniętego folią i kocem, aby utrzymywać ciepło przez te kilka godzin.

Lody robię bez maszynki i bez mieszania, bo kto by w te upały co chwila biegał do zamrażalnika i miksował lodową masę;)

3 'czubate' łyżki wazowe jogurtu wkładam do pudełka, w którym będą się mrozić, dodaję duży kubek (330 ml) śmietany kremówki 30% ubitej na sztywno. Do tego dodaję zmiksowane morele (bo właśnie mamy z ogrodu), albo dżem czy konfiturę, albo inne dodatki (czekoladę posiekaną, bakalie, kawę, itp.). Miksuję, zamykam pudełko i do zamrażalnika na 3-4 godziny.

Dodatek ubitej śmietany sprawia, że nie tworzą się duże, zamarznięte kryształki i całość ma dobrą konsystencję. No i wiem, co jemy.

Oczywiście przepisów na samodzielne zrobienie lodów można znaleźć tysiace, ale mi głównie chodzi o to, aby było prosto i w miarę szybko. Zresztą i tak ostateczny efekt smakowy (i wzrokowy) będzie zależał od dodatków serwowanych już wprost do pucharków.

Nasze koty też lubią sobie liznąć;)



8 lipca 2015

Jest Dunia, jest!

grafika: Karen Watson


Rozpłakałam się, kiedy ją zobaczyłam; szkielecik, istny szkielecik. Tylko te oczy pozostały.
O siódmej rano pojawiła się na progu. Najpierw chciała jeść, jeść, jeść. Potem nie schodziła z kolan. Później wzięłam ją do łazienki, a pchły, wielkie jak ruskie tanki, skakały dosłownie pod sufit.

I znowu chciała jeść, ale obawialiśmy się, żeby skrętu kiszek, albo czegoś równie okropnego, nie dostała.

Teraz Dunieczka siedzi schowana za kuchenką. Wywołać ją stamtąd można tylko miseczką z mięskiem. Tylko.

O czym to świadczy? O traumie piętnostodniowej, jaką Dunia przeszła i dalej przeżywa.
Dużo dałabym za to, żeby wiedzieć co i przez kogo jej się przydarzyło. Kto Dunię zamknął (wywiózł), gdzie i dlaczego? Czym powoduje się osoba, która nastaje na zwierzę, jego wolność, jego dobro? Czy to okrucieństwo, bezdenna głupota, a może nienawiść to nas, opiekunów!?

W historii kosmosu dwieście tysięcy lat ewolucji rodzaju ludzkiego to naprawdę mgnienie; nie wszystkie osobniki potrafiły wykształcić u siebie cechy, zwane ludzkimi. Przykre. Straszne.

Serdecznie dziękuję tym, którzy przekonani są, że zwierzę takie same ma prawa, jak my.

Kochamy Cię, Duniulko. A Twój dom jest tu. Ale w niewoli jesteś, na razie.